Choroba powoli mija i tylko trzy razy dusił mnie atak kaszlu... kocham antybiotyki i bańki Keiyu! :D Nadal wyglądam jednak jak zasmarkana kupka, więc nie wiem jak jutro doprowadzić się do porządku przed wyjazdem do Warszawy, haha.
Rano, spod prysznica wyrwał mnie (XD) mój ulubiony listonosz... i przyniósł mojego dżapańskiego wiga :3 Jak na cenę okazał się całkiem ładniutki, nawet mama, która boi się (dosłownie) sztucznych włosów, przymierzyła go! Jedyne minusy to to, że sypie włosy w dość sporych ilościach... i niestety plącze się :c (ale tak ma chyba większość długich wigów). W którejś z kolejnych notek zrobię jego dokładną recenzję ;)
Oprócz tego kurier dostarczył dziś sześć par pudeł z butami, hahaha. Zabawna paczka. Oczywiście, nie wszystkie były dla mnie, było to zamówienie zbiorowe ze znajomymi ;) A ja upolowałam wreszcie trampki na platformach w rozsądnej cenie <3
Oprócz tego, wczoraj malowałam włosy... na jaśniejszą połowę grzywki spróbowałam nowej farby- chciałam, aby wyszedł prawdziwy rudy... Tą ciemną mam od zawsze sprawdzoną i znów do niej wróciłam.
I to na tyle, bo łyknęłam leki i idę się wyspać przed jutrzejszą jazdą i koncertem Gothiki... trzymajcie kciuki! :D Ekypa z czerwonego dżypa. Jeszcze nigdy nie jechałam samochodem taką ilością osób XDDD
I tylko smutno mi tak, że Iriska z nami nie będzie... ;____;
~Sisu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz