W poprzednim poście wspominałam o -40% na kolorówkę w Rossmannie i o tym, że już w piątek dokonałam swoich zakupów. Oto małe (aparat mi umiera, i nie pozwolił zrobić więcej zdjęć...) podsumowanie łupów:
-płyn miceralny od Bourjois nie był w promocji, jednak akurat mi się skończył- zapewnia NAJLEPSZY demakijaż, zwłaszcza kremów BB
- podkład od Maybelline i puder od Astora, o których słów kilka będzie niżej
-2 lakiery wibo- jeden to top coat z drobinkami (zrobię manicure i wam go pokażę, bo jest śliczny, tylko... matowy, czego nie zauważyłam zabierając go z półki :( ), drugi brązowy ze złotą poświatą
- lakier Lovely- łososiowy z drobinkami
- pomadka-eliksir od Wibo, dość wściekle różowa, chciałam jej zrobić zdjęcie, ale aparat... :( kupiona w celu porównania pomadko-błyszczyków Lovely i Wibo
- pomadka błyszczykowa Lovely, której nie ma na zdjęciu, bo szybko zabrała ją mama... i dostała na nią alergii ;) więc nie jest taka cudna, jak ją chwalą
-jakiś randomowy błyszczyk od Wibo, kupiony tylko do podkreślenia gradient lips
- róż w cieplejszych tonach, bardziej beżowych, od Wibo (gdyż mam same różowe róże i chciałam sprawdzić, jak taki odcień będzie prezentował się z moimi nowymi włosami- i faktycznie, jest lepiej... ale i tak wolę róże od MUA)
- brązowa kredka do oczu od Lovely
- I MOJE CUDO:
- tak, pomadka-masełko od Revlon <3 Revlon ColorBurst Lip Butter- wymarzona, wyczekana i upolowana :D Mam zdecydowaną obsesję jeśli chodzi o akurat te pomadki i jestem nią zachwycona. Mój kolor to 027 Juciy Papaya (kolor nieco bardziej zgaszony niż na zdjęciu, w przyszłości zrobię lepszy swatch). Szczerze mówiąc miałam dylemat, który kolor wybrać... portfel już płakał, a to i tak była najdroższa z kupionych rzeczy :D"
Obiecanych słów kilka o podkładzie i pudrze, które ostatnio stały się podstawą mojej kosmetyczki, gdy jako student potrzebuję szybko wybrać się na zajęcia i nie nakładać na siebie zbyt wiele tapety :D
- podkład Maybelline Affinitone- oj, długo się do niego przekonywałam... ale jak widać kupiłam drugie opakowanie. Chyba najbardziej podoba mi się w nim dość dobrze dopasowany, jasny odcień (Light Sand Beige- przynajmniej po lecie pasuje, zimą pewnie będzie ciut ciemny) i przyjemne, satynowe w dotyku wykończenie. Jest średniokryjący, przeciętnie trzyma się buzi. Ale utrwalony pudrem od Astora trzyma się tyle, ile od niego wymagam- czyli wytrzymuje moje wyjście na zajęcia, wysiedzenie na nich i powrót. Szybko się nim maluje, a gdy coś muszę zakorektorować to wspomagam się Skin79 Line Cover BB Cream Plus i daje radę. Używam go na zmianę z BB od Holika Holika lub Revlon Colorstay (ten drugi na większe wyjścia).
- puder Astor Anti Shine Mattitude- posiadam najjaśniejszy kolor, bodajże 002 (wybaczcie, grypowy leń zabrania mi wychodzenia z łóżka i szukania teraz kosmetyków :D). Używam go na zmianę z pudrem bambusowym z Biochemii Urody, aby skóra czasem odpoczęła od niego. Jest dość kryjący, widać go na podkładzie, jednak po jakimś czasie się wchłania i wyrównuje buzię. Podobno przede wszystkim jest matujący, ale ja już w takie cuda nie wierzę- owszem, trochę trzyma na początku, ale po jakichś dwóch godzinach i tak potrzeba delikatnych poprawek. Taka uroda cery mieszanej. Ah, no i ma beznadziejne opakowanie... jak za taką cenę... dlatego nigdy nie kupuję go w cenie regularnej (ok. 31 zł). Jednak i tak jest to mój ulubiony jak na razie puder prasowany- jako jedyny nie przyciemnił mojej buzi, nie ciemnieje w trakcie noszenia i daje dość ładne wykończenie plus krycie tego, czego nie zakrył podkład.
Trzeci dzień chorowania jednak zaowocował czymś pożytecznym- nie miałam ochoty siedzieć w łóżku, więc przeniosłam się na podłogę, gdzie dzielnie postanowiłam zrobić porządek w kosmetykach. Niestety, połowa nadawała się już do wyrzucenia a resztę trzeba było jakoś posegregować. Teraz takie oto pudełeczka stoją na mojej biurko-toaletce i w szafce:
od lewej od dołu:
przezroczysty pojemniczek- pomadki, błyszczyki
zielony pojemniczek- lakiery do paznokci
fioletowy pojemnik- kremy do rąk, maseczki, próbki, olejki, peelingi, korund, witaminy i inne bzdety do robienia kosmetyków
czarny (otwarty) z Marilyn <3 - tusze do rzęs, kredki, cienie
czarna tuba z Marilyn- pędzle do makijażu
drewniany koszyczek- podkłady, pudry, ulubione cienie
A z tyłu karton z wyrzuconymi kosmetykami... :D Wreszcie jakiś porządek!
Przy okazji odkryłam, ile jeszcze czeka na mnie próbek... kilka musiałam wyrzucić ze względu na ich termin, a i tak trochę zostało:
Chyba czas coś z nimi zrobić XD
Właśnie zostałam uświadomiona przez mamę, że czeka jeszcze jest stos kosmetyków w łazienkowych kosmetyczkach... o nie, nie mam już dziś na nie siły! xDDDD
ile smakołyków:P Kosmetyków nigdy za dużo!:P
OdpowiedzUsuńSisu uwielbiam cię.
OdpowiedzUsuńojej, dziękuję, ale chyba nie ma za co ^^"
Usuńmiałam kiedyś ten micel i nawet był ok :)
OdpowiedzUsuńmój faworyt :)
UsuńO matko, o matko, o matko! Ta pomadka z Revlon'a, AAAALE KUSZĄCY KOLOREK♥ Nie dla mnie, ale mimo to, bardzo lubię podglądać takie czerwienie u innych :D
OdpowiedzUsuńpowiem ci, że w rzeczywistości to bardziej pomarańczowy kolor, tylko mój aparat to kłamczuch :P ale czerwień też była, tylko jak nałożysz jedną warstwę to takie delikatne te kolory są i wyglądają jak po balsamie :D teraz codziennie się nią maluję i chyba szybko ją skończę XDD
Usuń